napięcie w jej głosie. - Clare mówiła mi, ze pani żeby jakiś dzieciak tak się wydzierał. To nie jest zawianą Su-san do domu. - Ty to masz szczęście, - Jutro rano - zaczął z trudem - pojedziesz do miasta, - Przecież to ja, nie gadaj głupstw. - strzeliłam palcami, i wokół palącej się na stole świecy pojawiły się dziesiątki złudnych fantomów. -- Niemożliwie jest skopiowanie magicznych zdolności, to część duszy, a nie ciała. Pamiętasz, opowiadałam ci, że rozbójnicy nazwali mnie “pustą” i chcieli po prostu zabić? Zrobiło jej się gorąco od spojrzenia tego przystojnego homebook pokój młodzieżowy operacji, mogła sobie tylko wyobrazić minę tej wierzgała nóżkami w pantofelkach. Kilkanaście lat wcześniej wzięła na siebie podobne zobowiązanie, poczucia winy i wstydu, szukania sposobów, by to - Bardzo mi miło. Autobus ruszył. Carrie mogła spokojnie obserwować - I zamiast policzyć nam swoją normalną stawkę, jak czyścić zamsz
Tekst opracował KRZYSZTOF WICZKOWSKI - Dziś po południu, najwyraźniej zanim jeszcze Scott zdobył listę telefonów, opowiedziałem Rudemu o naszym spotkaniu z Watkinsem. Dodałem, że niedawno Danny odrzucił jego podanie o pracę i wspomniałem o komentarzach Klapsa w stosunku do nas i do Sayre. - Jak zareagował? - Powiedział, że to marne podstawy, ale nie zignoruje niczego, co ma związek z Klapsem Watkinsem. Obiecał, że będzie miał na niego oko. Chris zmarszczył brwi. - Nie wysilił się zbytnio, ale przypuszczam, że lepsze to niż nic. - Jakim cudem Watkins albo ktokolwiek inny mógłby cię wrobić, Chris? Kto mógł wiedzieć o waszej rozmowie z Dannym i o planowanym spotkaniu? - Nikt, ale ktoś, kto śledził Danny'ego, wyczekując odpowiedniego momentu, by go zabić, mógł wypatrzyć, że mój brat jest sam w naszym domku rybackim. - I ów ktoś użyłby strzelby, która była własnością waszej rodziny? - Jeżeli chciałby rzucić podejrzenie na jednego z jej członków - odparł gniewnie Chris. - Mógł jakoś unieruchomić Danny'ego, a potem ściągnąć broń znad drzwi i strzelić mu w usta. W każdym znanym mi domku rybackim jest jakaś śmiercionośna broń, jeśli nie strzelba, to siekiera, sznur, szczapa drewna na opał, żyłka wędkarska i tak dalej. Mógł go zaciągnąć nad wodę i utopić. Beck pomyślał, że historyjka Chrisa jako żywo przypomina piosenki Buddy Holly'ego o Peggy Sue. - Kiedy ostatnio byliśmy tam razem, nie załadowałem strzelby, zanim odwiesiłem ją na ścianę. Zabójca musiałby najpierw znaleźć pudełko z nabojami, a tylko stali bywalcy domku wiedzieli, gdzie się znajdują. Policja zebrała zewsząd odciski palców. Nie znaleziono śladów nikogo, poza moimi i waszymi. - To proste. Morderca miał rękawiczki. To przypomniało Beckowi o kolejnej nieprzyjemnej sprawie. - Chris, co miałeś na sobie tamtego dnia? Zanim opuścili biuro szeryfa, Scott poprosił Chrisa o przyniesienie ubrania i butów, które miał na sobie niedzielnego popołudnia. Chris odrzekł, że nie pamięta, w co był ubrany, a zresztą, cokolwiek miał na sobie tamtego dnia, Selma prawdopodobnie dawno już to uprała lub odniosła do pralni chemicznej. - Tak jak powiedziałem Scottowi, nie pamiętam. Spodnie i koszulkę golfową? Nie wiem. - Kiedy pojawiłem się w waszym domu, miałeś na sobie pasiastą koszulę z kołnierzykiem i czarne dockersy. Chris uniósł brwi ze zdziwieniem. - Od kiedy to zwracasz uwagę na to, co noszę? Zakochałeś się we mnie czy co? - Roześmiał się. - Nie, to niemożliwe, zwłaszcza po tym, jak używałeś języka do badania migdałków Sayre. Beck nie dał się sprowokować do zmiany tematu. - Pamiętam, co na sobie miałeś, ponieważ kiedy wszedłem do domu, ociekałem potem. Koszulę na plecach miałem kompletnie mokrą, i to zaledwie po krótkiej przejażdżce. Różnica między nami była uderzająca. Wyglądałeś jak spod igły. Założę się, że chwilę wcześniej byłeś pod prysznicem, prawda? - A co to za różnica? - Taka, że jeśli wezwą Selmę na świadka, będzie musiała zeznać pod przysięgą, czy widziała twoje rzeczy w koszu na brudną bieliznę pomiędzy sobotnim wieczorem, kiedy to pojechałeś do Breaux Bridge, a niedzielnym popołudniem. Opowie wtedy wszystkim, że około trzeciej po Spali obaj jak zabici. ptaki mogły odpocząć i ugasić pragnienie. A jednak w zamku też mu czegoś brakowało. Nie czegoś, tylko kogoś. Tammy. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej pragnął, by wróciła. Czy po to, by uwolnić go od odpowiedzialności i umożliwić mu powrót do dawnego życia? Nie, nie po to. Nie chciał wracać do dawnych upodobań. Ingrid dzwoniła kilkakrotnie, ale nie miał ochoty na spotkanie z nią. Dzwoniły też inne znajome, ale z podobnym rezultatem. luksusowe apartamenty nad morzem - Już dobrze, zaraz damy ci drugi, zobacz tu jest bisz¬kopcik, no masz. - Otarł chłopczykowi buzię i uśmiechnął się z lekkim zawstydzeniem. - No dobra, przyznaję się. Ja¬ - Tak mi przykro. - Dlaczego? - spytał zdziwiony Mały Książę. Nie zważając na przestrogi, gospodyni zaczęła krzątać się wokół Huffa. Usadziła go w bibliotece ze szklanką mrożonej herbaty i nogami owiniętymi kocem, który odrzucił, rycząc z wściekłości: - Nie jestem pieprzonym inwalidą, poza tym na zewnątrz jest ponad trzydzieści stopni! Jeżeli chcesz tu jeszcze pracować jutro rano, nie próbuj mnie więcej sadzać w fotelu z kocykiem! - Nie jestem głucha, więc nie musi pan krzyczeć. Poza tym niech pan nie przeklina. - Z charakterystyczną pewnością siebie Selma podniosła pled z podłogi i złożyła go równo na pół. - Co ma pan ochotę zjeść na lunch? - Smażonego kurczaka. - Zrobię panu grillowaną rybę i warzywa na parze - oświadczyła, wychodząc z pokoju i głośno zamykając za sobą drzwi. - Selma jest jedyną osobą, której uchodzi na sucho takie zachowanie - mruknął Chris. Bawił się lotkami, ale wyraźnie bez zainteresowania. Beck siedział na kanapie, z jedną nogą opartą o kolano drugiej i ramionami rozciągniętymi na oparciu. Huff przyłożył zapałkę do drugiego z kolei papierosa, którego zapalił od chwili wyjścia ze szpitala. - Kiepsko ci idzie - rzucił. - Co takiego? - spytał Beck. - Udawanie, że niczym się nie martwisz. - Huff zgasił zapałkę. - Porzuć tę grę i powiedz mi, co się dzieje. - Przecież doktor Caroe mówił ci, że nie powinieneś palić - rzucił Chris. - Pieprzę go. Poza tym, nie zmieniaj tematu. Chcę wiedzieć, co się stało. Który z was mi powie? Chris usiadł na wolnej sofie. - Wayne Scott znowu się naprzykrza. - O co chodzi tym razem? - Nadal wypuszcza czujki - rzekł Beck. - Wszystkie w kierunku Chrisa. Huff się zaciągnął, myśląc przy tym, gdzie podziali się ludzie tacy, jak ten upierdliwy detektyw, kiedy z zimną krwią zamordowano jego ojca. Nikt nie zadał ani jednego pytania, w jaki sposób jego czaszka mogła pęknąć do tego stopnia, że aż wyciekł mózg. Huff nie był nawet pewien, czy tatę pochowano, czy też oddano jego ciało akademii medycznej, aby tam znęcali się nad nim nieudolni studenci. Tamtą noc spędził w więzieniu, ponieważ nikt nie wiedział, co z nim zrobić. Podczas drogi powrotnej do miasta pan J. D. Humphrey powiedział policjantowi, że jego żona go zabije, jeżeli przyprowadzi Huffa do domu. - Pewnie ma wszy. Jeżeli znajdzie u naszych dzieciaków gnidy, nigdy mi tego nie daruje. Tamtej nocy, gdy leżał na pryczy w celi, płacząc, usłyszał rozmowę dwóch opiekujących się nim policjantów. Wynikało z niej, że to żona pana J. D. Humphreya była odpowiedzialna za zniknięcie pudelka z gotówką, którego nie znaleziono po przeszukaniu szopy zamieszkiwanej przez Huffa i jego tatę. - W sklepie z tekstyliami była wielka wyprzedaż, a ona akurat nie miała pieniędzy, więc wpadła na złomowisko i zaopatrzyła się w gotówkę, nie zadając sobie trudu, aby poinformować o tym J. D. - A to ci dopiero historia. - Obaj policjanci uśmiali się z nieporozumienia. Następnego poranka Huff dostał na śniadanie ciastko i kanapkę z kiełbasą. Potem policjant kazał mu siedzieć na miejscu i czekać, nie naprzykrzając się jego kolegom po fachu. Huff posłuchał. Wreszcie na posterunku pojawił się chudy okularnik w garniturze w paski. Powiedział Huffowi, że zabiera go do sierocińca. Gdy odjeżdżali z więzienia, spytał: - W ogóle nie jestem twoim pacjentem. - Huff opuścił nagie stopy po jednej stronie łóżka i usiadł prosto. Przeklinając, wyciągnął rurkę z nozdrzy. - Nie cierpię być przywiązanym do tego gówna. - Ciesz się, że cię nie zaintubowaliśmy - roześmiał się doktor. - Nie ma mowy, żebym na to pozwolił. Masz dla mnie coś do jedzenia? Tom Caroe sięgnął do kieszeni powyciąganych spodni i wyciągnął zawiniętą w papier kanapkę. - Masło orzechowe i dżem winogronowy, własnej roboty. - Co? Powiedziałeś, że przyniesiesz mi obiad. - Huff, ludzie, którzy dostają ataku serca o drugiej po południu, zazwyczaj nie mogą liczyć na pulpety z ziemniakami i sosem mięsnym, zwłaszcza o wpół do jedenastej w nocy. Huff wyrwał mu kanapkę, odwinął ją i pochłonął trzema kęsami. - Przynieś mi colę - rzucił z pełnymi ustami. - Nie. Kofeina. - Jedna z pielęgniarek, ta naprawdę brzydka, zabrała mi papierosy. - Nawet Huff Hoyle nie może palić na oddziale intensywnej terapii. - Władowałem w ten szpital kupę forsy, a teraz nie mogę sobie nawet zapalić? - Wszędzie dookoła są butle z tlenem - odparł doktor, wskazując na pokój. - Pójdę na dół. - Musiałbym cię odłączyć od maszyn kontrolnych, a wtedy wszyscy przybiegliby tu w te pędy, wioząc na wózku zieloną skrzynkę. - Caroe zerknął na Huffa sprytnie. - A do tego nie możemy dopuścić, prawda? Huff obdarzył go złym spojrzeniem. - Bawi cię to, prawda? - To był twój pomysł, Huff. Jeśli musisz się teraz obywać bez jedzenia i papierosów, miej pretensje do siebie. Jak długo zamierzasz to ciągnąć? Pielęgniarki już zaczynają zachodzić w głowę, dlaczego pacjent po zawale ma w sobie tyle energii? Nie mogę mydlić im oczu w nieskończoność. - Kiedy mogłoby mi się poprawić? Cudowne ozdrowienie? - Za dzień lub dwa. Jutro możemy przeprowadzić kilka badań... Huff popukał go w klatkę piersiową. - Lepiej, żeby nie było to nic inwazyjnego ani bolesnego. - Mógłbym powiedzieć twojej rodzinie, że atak spowodował martwicę na minimalnym obszarze, na razie to nic poważnego, jedynie ostrzeżenie, ale musisz zmienić dietę, rzucić palenie, uprawiać sporty i tak dalej. - Jeżeli wspomnisz coś o diecie, Selma zacznie mnie karmić jakimiś świństwami. - To cena, którą musisz zapłacić za udawanie zawału. - Jakie jest inne wyjście? - Mogę się upokorzyć i przyznać, że to nie atak serca, ale bardzo ostry przypadek niestrawności i zgagi, który cię przestraszył i zmylił nas wszystkich. Huff milczał przez chwilę. - Łatwo byłoby uwierzyć, że taki konował jak ty mógł postawić mylną diagnozę, ale zostańmy przy łagodnym ataku serca. Zostanę w szpitalu jeszcze jeden dzień, tak dla picu. - To najgorszy z twoich wszystkich kawałów. Dlaczego to robisz? - Co cię to obchodzi? Płacę ci za to. - Gotówką, pamiętasz? - Czy kiedykolwiek zapomniałem? Caroe zaśmiał się nerwowo. Huff znowu przypomniał mu, gdzie jest jego miejsce. siłownia z basenem - To jest Jego Wysokość książę Mark, regent Broitenburga - oznajmił oficjalnym tonem facet w garniturze. - Bylibyśmy wdzięczni, gdyby zechciała pani do nas zejść. powiedział do nich: Odłożyła słuchawkę. Ingrid również to zauważyła. I bynajmniej nie była za¬dowolona.
©2019 www.to-pomiedzy.bialystok.pl - Split Template by One Page Love